TEORIE ROZWOJU KRAJÓW SŁABO ROZWINIĘTYCH

TEORIE ROZWOJU KRAJÓW SŁABO ROZWINIĘTYCH

Samodzielną grupę pokeynesowskich teorii dynamicznych stanowią teorie krajów słabo rozwiniętych gospodarczo. Proble­matyka, którą zajmują się te teorie, w wielu wypadkach zmie­rza do stworzenia ogólnej teorii rozwoju gospodarczego, rozu­mianej jako teorii kształtowania się nowej struktury ekonomi­cznej. W ramach tak interpretowanej teorii rozwoju rozpatruje się także problemy wzrostu gospodarki słabo rozwiniętej. Wśród przyczyn powstania tych teorii możemy wyróżnić aspekty spo-łeczno-socjologiczne oraz aspekty logiczne. Pierwsze z nich nie­wątpliwie mają większe znaczenie.Obszerne zajęcie się problematyką ekonomiczną krajów słabo rozwiniętych przez naukę burżuazyjną jest powiązane z „wielkim przebudzeniem” tych krajów. Zjawisko to, zapoczątkowane w la­tach pierwszej wojny światowej, w latach czterdziestych i pięć­dziesiątych przekształciło się w wielki proces przeobrażeń so-cjalno-ekonomicznych, który stworzył warunki do likwidacji wielowiekowego zacofania. Jednocześnie szybkie i niesłabnące tempo wzrostu gospodarki socjalistycznej dowiodło, że możliwe jest zlikwidowanie zacofania w stosunkowo krótkim okresie.Fakty te postawiły przed całym światem kapitalistycznym po­ważny problem, którego rozwiązanie nie jest prawdopodobnie możliwe w ramach systemu kapitalistycznego, ale, co jest para­doksalne, warunkuje w istotny sposób istnienie kapitalizmu jako systemu światowego. Kraje słabo rozwinięte chcą zapoczątkować rozwój lub nadać mu szybkie i niesłabnące tempo, aby w możli­wie najkrótszym czasie nadrobić opóźnienia i zlikwidować za­cofanie. Przejście krajów słabo rozwiniętych do systemu socja­listycznego postawiłoby jednak pod znakiem zapytania długofa­lowe istnienie kapitalizmu. Stąd zainteresowanie ekonomii burżuazyjnej problematyką krajów słabo rozwiniętych i różno­rodne koncepcje jej rozwiązania w ramach systemu kapitali­stycznego.Obok tych przyczyn socjologicznych możemy jednak mówić i o pewnych wewnętrznych prawidłowościach rozwoju nauki, które pchnęły naukę burżuazyjną w kierunku badania proble­mów rozwoju krajów gospodarczo zacofanych.Keynesowski program polityki gospodarczej nie mógł być zastosowany do kraju słabo ix zwiniętego. Keynes wiązał bowiem przezwyciężenie zastoju gospodarczego i bezrobocia z zainicjo­waniem szerokiego programu robót publicznych, finansowanych z deficytu budżetowego. Metody takie próbowano zastosować i w krajach słabo rozwiniętych: okazało się jednak, że nie dają one tu żadnych korzystnych rezultatów. Wzrost popytu nie pro­wadził do wzrostu produkcji, ponieważ nie było w tych krajach nie wykorzystanych zdolności produkcyjnych. Następstwem wzrostu popytu wywołanego przez finansowanie z deficytu było więc wystąpienie procesów inflacyjnych, które uniemożliwiały normalny przebieg procesów gospodarczych.Z istnienia bariery inflacyjnej, uniemożliwiającej zastosowanie keynesowskich schematów w kraju słabo rozwiniętym, burżua­zyjną teoria ekonomii zdała już sobie sprawę w końcu lat czter­dziestych. Szczególna rola przypadła tu ekonomistom hinduskim. Na tym tle powstały zresztą koncepcje, że do warunków krajów słabo rozwiniętych pełne zastosowanie ma teoria „klasyczna” zakładająca, że tradycyjne oszczędności są konieczną przesłanką procesu inwestowania. Klasyczna teoria, wskazując na mini­malny, głodowy poziom konsumpcji na głowę ludności w kraju zacofanym, nie umiała jednak wskazać innego sposobu nagroma­dzenia, jak pomoc zagraniczna, co było radą dobrą, ale niestety mało skuteczną, toteż cały problem pozostał nadal otwarty.Współczesne teorie wzrostu krajów słabo rozwiniętych mo­żemy podzielić na dwie grupy. Nawiązują one zresztą do dwu prądów myślowych występujących we współczesnej ekonomii burżuazyjnej. Jedna grupa teorii — szczególnie teorie głoszące tzw. „rozwój przez handel” nawiązuje do założeń teoretycznych neoklasycyzmu i usiłuje dowieść, że i dzisiaj możliwe jest prze­zwyciężenie zacofania w warunkach liberalizmu gospodarczego dzięki wykorzystaniu efektów międzynarodowego podziału pracy. Ingerencja państwa powinna mieć tylko znaczenie uzupełniające, sprzyjając zdyskontowaniu walorów wymiany międzynarodowej opartej na zasadzie korzyści komparatywnych.Druga grupa teorii wywodzi się wyraźnie z tradycji keyne-sowskich. Teorie te starają się wykazać, że swobodna gra sił go­spodarczych w kraju słabo rozwiniętym utrzymuje w nich stan zacofania teorie kumulatywnych procesów okrężnych , a więc konieczną przesłanką zainicjowania wzrostu gospodarczego jest aktywna ingerencja państwa. W ramach tych teorii można by przeprowadzić dalsze podziały, opierając się m. in. na metodo­logii poszczególnych prac. Można by więc wyróżnić grupę teorii nawiązujących do koncepcji zrównoważonego^ wzrostu i usiłują­cych Skonstruować ogólny model wzrostu w kraju słabo rozwi­niętym gospodarczo. Najbardziej typowy jest tu model amery­kańskiego ekonomisty japońskiego pochodzenia, K. K. Kurihary . Przykładem takiego modelu jest także konstrukcja R. R. Nelsona, charakteryzująca warunki, w których kraj zacofany może wyjść z tzw. pułapki rozwoju na niskim poziomie, występującej wtedy, kiedy wzrost produkcji prowadzi do analogicznego zwiększenia przyrostu naturalnego, który pochłania cały przyrost produkcji i umemożłiwia powiększenie akumulacji.Częstsze jednak od modeli matematycznych są konstrukcje opisowe, umożliwiające większe przybliżenie do skomplikowanej rzeczywistości krajów słabo rozwiniętych. Stosunkowo szybko stało się bowiem oczywiste, że realizacja procesów wzrostu w tych krajach musi prowadzić do szybkich przeobrażeń struk­turalnych. O ile możliwy jest przyspieszony wzrost gospodarczy w kraju rozwiniętym przy nieznacznych tylko zmianach struk­tury gospodarczej, to w krajach słabo rozwiniętych nawet nie­znaczny postęp gospodarczy musi się łączyć z poważnymi pro­cesami rozwojowymi zakładającymi przeobrażenia strukturalne. Fakt ten w poważnym stopniu utrudnia konstruowanie ilościo­wych, agregatowych modeli wzrostu gospodarczego specjalnie dla tych krajów. Modele te oparte są bowiem na założeniu istnienia stałych współczynników współczynnik kapitałochłonności, skłon­ność do konsumpcji i oszczędzania . Otóż, o ile można założyć, że w krajach rozwiniętych w dłuższych okresach współczynniki te nie ulegają zmianie, o tyle przyjęcie takiego założenia dla kraju słabo rozwiniętego raczej nie może być usprawiedliwione. Przeciwnie, potwierdzają to zresztą badania statystyczne — każda poważniejsza zmiana struktury gospodarczej implikuje zmiany współczynników modelowych.W tych warunkach modele opisowe, wprawdzie mniej precy­zyjne, ale pozwalające na uchwycenie transformacji w strukturze gospodarczej, Stają się bardziej pociągające i otwierają szersze możliwości analizy. Nie oznacza to zresztą, że modele agregatowe są całkowicie nieprzydatne dla kraju słabo rozwiniętego. W tym zakresie, w jakim wyrażają one ilościowe przyczynowe związki zachodzące w procesie wzrostu gospodarczego, pasują one i do kraju rozwiniętego i do kraju słabo rozwiniętego. Raczej jednak nie jest możliwe skonstruowanie odrębnego modelu agregatowego przydatnego wyłącznie dla badania kraju słabo rozwiniętego. Przy posługiwaniu się natomiast ogólnym modelem wzrostu musimy pamiętać o stale zachodzących w tych krajach przeobrażeniach strukturalnych, o ile wkraczają one na drogę rozwoju gospo­darczego.W ramach teorii opisowych znajdujemy również pewną ilośćprac opartych na analizie empirycznej, mających ambicję stwo­rzenia ogólnej teorii rozwoju w praktyce chodzi tu o drogi roz­woju od struktury na poły feudalnej do struktury nowoczesnego kapitalizmu . Należy tu wymienić przede wszystkim teorię Ro­stowa, próbującego wyjaśnić warunki startu do samoczynnego wzrostu oraz teorię „wielkiego pchnięcia” Rosensteina-Rodana.Koncepcja ta — nawiązująca do tradycji neoklasycznych — opiera się na tezie, że rozwój wymiany handlowej z krajami roz­winiętymi może samoczynnie prowadzić do stopniowego podno­szenia poziomu gospodarczego krajów słabo rozwiniętych. Zwo­lennicy tej koncepcji reprezentował ją m. in. zmarły niedawno znany angielski ekonomista Frederik Benham negują natomiast potrzebę prowadzenia przez państwo określonej polityki indu­strializacji. Ich zdaniem kraje słabo rozwinięte powinny kontynu­ować i rozwijać tradycyjne kierunki eksportu w ramach istnie­jącego międzynarodowego podziału pracy, a to oznacza, że powinny specjalizować się w produkcji rolniczej i surowcowej kawa, kakao, bawełna, kauczuk itd. . Argumentem na rzecz tej tezy jest zasada kosztów komparatywnych. Koszty kompara-tywne produkcji przemysłowej w kraju „młodym” są relatywnie wysokie, natomiast w produkcji rolnej kształtują się na poziomie o wiele niższym. Kraje te rozwijając produkcję agrarno-surow-cową odniosą więc korzyści wynikające z tej relatywnej różnicy w kosztach, natomiast potrzebne im artykuły przemysłowe kupią w krajach uprzemysłowionych. Środki na intensyfikację rol­nictwa uzyskują z pożyczek międzynarodowych oraz dzięki na­pływowi zagranicznego kapitału prywatnego, który dość chętnie będzie inwestował w rentowną gospodarkę plantacyjną.Dla przyciągnięcia obcego kapitału konieczne jest udzielenie mu określonych koncesji, a więc zagwarantowanie bezpieczeń­stwa, swobody operacji, swobody wywozu zysków itd. Istotne zwłaszcza znaczenie dla kapitału prywatnego, ma gwarancja, że nie grozi mu nacjonalizacja.Teorie głoszące „rozwój przez handel” wyrażają przede wszystkim interesy monopolistycznej burżuazji krajów rozwi­niętych gospodarczo. Burżuazja ta jest oczywiście zainteresowana w utrzymaniu dotychczasowych terenów ekspansji, które dostar­czają krajom rozwiniętym potrzebnych im surowców i są ryn­kiem zbytu dla artykułów przemysłowych. Industrializacja w krajach słabo rozwiniętych doprowadziłaby do ukształtowania się nowego międzynarodowego podziału pracy — niewątpliwie mniej korzystnego z punktu widzenia interesów monopoli. Przy obecnie istniejącym podziale na kraje agrarno-surowcowe i kraje uprzemysłowione, te ostatnie wykorzystują swoją przewagę go­spodarczą dla narzucania korzystnej dla nich relacji cen ekspor­towych.Badania statystyczne wykazują, że terms oj trade stosunek cen eksportowych do importowych od kilkunastu lat z małymi wyjątkami — lata wojny koreańskiej kształtuje się niekorzyst­nie dla krajów eksportujących przede wszystkim płody rolne. Kraje te muszą eksportować więc coraz więcej swych towarów, aby móc zakupić potrzebne im towary przemysłowe. Sytuację komplikuje jeszcze fakt, że elastyczność popytu na surowce nie jest obecnie zbyt duża w sposób istotny oddziałał tu rozwój pro­dukcji różnego typu syntetyków . W tych warunkach wzrost produkcji surowców wyjątkiem jest tu ropa naftowa prowadzi do obniżki ich cen na rynkach światowych. Tak więc może się okazać, że kraje słabo rozwinięte eksportując więcej w wielkoś­ciach fizycznych, nie uzyskają większych wpływów dewizowych i ich sytuacja gospodarcza nie ulegnie istotnej poprawie. Powsta­jące w ten sposób możliwości poprawy sytuacji gospodarczej nie są przeto zbyt duże i trudno sobie wyobrazić, aby przy ich po­mocy kraje słabo rozwinięte mogły zainicjować szeroką politykę wzrostu gospodarczego. Nie wypływa stąd wniosek, że kraje te mogą lekceważyć handel zagraniczny. Ma on istotne znaczenie jako środek uzupełniający politykę rozwoju gospodarczego; nie można jednak tej polityki sprowadzać do aktywizacji wymiany handlowej w ramach już istniejącego międzynarodowego po­działu pracy.O jego nieskuteczności najlepiej świadczy fakt, że rozwój handlu między krajami słabo rozwiniętymi i rozwiniętymi przy określonej strukturze obrotów istnieje już od dawna. Handel ten nie doprowadził jednak do wszechstronnego rozwoju krajów surowcowych. Powstanie gospodarki monokulturowej, która była następstwem zgłaszanego przez kraje rozwinięte zapotrzebowania na określone artykuły, pogłębiło zależność kraju nierozwinię-tego od kapitalistycznych metropolii. Przezwyciężenie monokul­tury poprzez uprzemysłowienie kraju musi w tych warunkach stać się rzeczywistą przesłanką przerwania kręgu zacofania.w tym czasie tez nastąpiły zmiany w kapitalizmie W ekonomii amerykańskiej — pod silnym wpływem instytu­cjonalizmu — rozwinęły się takie teorie, które podjęły problem przemian strukturalnych w kapitalistycznych krajach wysoko rozwiniętych. Spośród dość licznych teorii zajmiemy się w tym paragrafie teoriami najpopularniejszymi, a więc teoriami ludo­wego kapitalizmu oraz teoriami Kennetha Galbraitha.Teorie „ludowego kapitalizmu” peoples capitalism rozwijają tezę, że współczesny kapitalizm amerykański uległ tak daleko idącej transformacji, że przekształcił się w „nowy” kapitalizm, kapitalizm ludowy, który zaspokaja dążenia i aspiracje najszer­szych mas. Kierunku tego nie reprezentują zresztą wybitniejsi amerykańscy teoretycy. Wszechstronnie wyłożyli te koncepcje S. H. Slichter w książce The American Economy, 1949 Gospo­darka amerykańska , E. Johnston w America Unlimited, 1944 Nieograniczona Ameryka i M. Nadler w People’s Capitalism, 1956 Ludowy kapitalizm .Teoria „ludowego kapitalizmu” dowodzi, że w gospodarce amerykańskiej w ostatnich latach w okresie wojny i w latach powojennych dokonały się istotne zmiany, wyrażające się w trzech zasadniczych procesach — dyfuzji własności, rewolucji w zarządzaniu, rewolucji w dochodach.„Dyfuzja własności”, tj. rozproszenie jej wśród wielu milio­nów posiadaczy akcji jest oznaką demokratyzacji kapitału. Wła­sność akcji jest bowiem obecnie skupiona w rękach licznych posiadaczy, wywodzących się w poważnej części spośród klasy robotniczej, inteligencji, drobnomieszczaństwa. Efektem tego pro­cesu jest swoiste uspołecznienie wielkich korporacji, które w swej działalności muszą w coraz to większym stopniu kierować się interesem całego społeczeństwa.Tezę o „rewolucji w zarządzaniu” wysunął jeszcze w 1941 r. J. Burnham w swej książce The Managerial Revolution. Dowodzi on, że we współczesnym społeczeństwie istnieją cztery podsta­wowe klasy: finansiści, akcjonariusze, kierownicy i wyko­nawcy. Proces rozwoju współczesnej techniki i gospodarki pro­wadzi w sposób nieuchronny do przekazania dominującej roli w życiu gospodarczym klasie kierowników managerów .Profesor kolumbijskiego uniwersytetu S. Claugh w swej książ­ce The American Way — the Economic Basis of Our Civilization, 1953 Amerykańska droga podstawą naszej cywilizacji , charak­teryzuje następująco „rewolucję w zarządzaniu”: „ Wraz z po­większeniem rozmiarów przedsiębiorstwa komercyjnego i rozwo­jem nauk technicznych, niezbędnych do wytwarzania i podziału dóbr, nastąpiła rewolucja w zarządzaniu businessem. Okazało, się, że właściciele wielkich przedsiębiorstw nie mogą brać już na siebie całej odpowiedzialności za kształtowanie i urzeczywi­stnianie polityki przedsiębiorstwa ; także inwestorzy lokujący swoje kapitały w różnych korporacjach nie są w stanie poświęcać dostatecznej ilości czasu lub też posiąść w odpowiednim stopniu znajomość szczegółów kierowania tymi wszystkimi towarzy­stwami, w których udział dyktowały im ich interesy. Wskutek tego pojawiła się klasa zawodowych kierowników businessu, która w coraz większym stopniu przejmuje faktyczne kierownictwo wielkimi amerykańskimi przedsiębiorstwami” s. 163—164 . Pro­fesjonalna klasa managerów kieruje się zamiłowaniem do „dobrej roboty” i z tego także względu działalność wielkich korporacji kapitału zaczyna być w coraz to większym stopniu zgodna z in­teresami całego narodu. Awans do klasy kierowników zależy przede wszystkim od osobistych zdolności, a więc i ten fakt po­głębia zachodzące procesy demokratyzacji zarządzania. Wyraźny jest związek teorii o „rewolucji w zarządzaniu” z koncepcją „technokracji” T. B. Veblena, twórcy instytucjonalizmu.Teoria „rewolucji w dochodach” uzasadnia rzekomą tenden­cję do szybkiego wyrównywania się dochodów indywidualnych we współczesnym kapitalizmie. Proces ten jest następstwem za­równo „dyfuzji własności”, jak i polityki progresywnego opodat­kowania i świadczeń społecznych. Teoria ta opiera się przede wszystkim na badaniach wybitnego amerykańskiego ekonomisty–statystyka prof. S. Kuznetsa, który w swej pracy Shares of Upper Income Groups in Income and Savings, 1952 Udział naj­bogatszych grup w dochodzie narodowym i globalnych oszczęd­nościach próbuje udowodnić, że w ostatnich trzydziestu latach udział najbogatszych grup społeczeństwa amerykańskiego w do­chodzie narodowym poważnie się zmniejszył na korzyść grup naj­niżej i średnio uposażonych.Tak więc w ostatnich dziesięcioleciach dokonały się w USA trzy „rewolucje”: w stosunkach własności, w zarządzaniu i w do­chodach. Prowadzą one w sposób ewolucyjny i pokojowy do zmian strukturalnych w kapitalizmie. Niewiele ma on już wspól­nego z kapitalizmem XIX wieku. „Nowy” kapitalizm jest sy­stemem w pełni demokratycznym, zabezpieczającym interesy jed­nostki i realizującym zasadę „harmonii interesów” wszystkich klas nowoczesnego społeczeństwa. Istniejące jeszcze sprzecz­ności stopniowo zanikają. Nie jest więc trafna teoria Marksa do­wodząca istnienia w kapitalizmie antagonistycznych przeciwień­stw, które mają doprowadzić do likwidacji tego systemu spo­łecznego.Wyraźna jest apologetyczna wymowa teorii „ludowego kapi­talizmu”. Teoria ta, oparta na pewnych elementach rzeczywi­stych przemian, ale tylko na elementach, dąży do stworzenia fałszywego obrazu gospodarki amerykańskiej. Bliższa analiza tej gospodarki dowodzi, że nie są prawdziwe tezy i wnioski zwo­lenników tej teorii, że w większości przypadków biorą oni za rzeczywistość swoje pragnienia i postulaty. Błędna jest przede wszystkim teza o demokracji własności — podstawa całej teorii.Według danych Zarządu Rezerwy Federalnej w r. 1956 jedynie około 8% pełnoletnich mieszkańców USA było akcjonariuszami. Z drugiej strony, i wśród właścicieli akcji występuje zjawisko silnej koncentracji: 6% ogółu akcjonariuszy, a więc jedynie 0,5% pełnoletnich mieszkańców Stanów, posiada ponad 80% wszystkich akcji. Tak więc, mimo dość znacznego rozpowszechniania wła­sności akcji w Stanach, daleko tam jeszcze do rzeczywistej de­mokratyzacji własności.Podobnie, choć nie tak prosto wygląda problem „rewolucji w dochodach”. Bliższe badania świadczą, że przesunięcia w po­dziale dochodu narodowego nie są tak duże i że były one bez­pośrednim następstwem II wojny światowej. W tym okresie istotnie o parę punktów zwiększył się udział amerykańskiej klasy robotniczej w dochodzie narodowym. Brak siły roboczej w okre­sie wojny prowadził do wzrostu płac, któremu sprzyjała poli­tyka związków zawodowych, a częściowo i rządu. W okresie po­wojennym jednak proces egalitaryzacji dochodów uległ wyraź­nemu zahamowaniu. Na osiągnięciu określonych wyników przez Kuznetsa i jego współpracowników zaważyło także nieuwzględ­nienie udziału stale rosnących niepodzielnych zysków wielkich korporacji Mimo pewnych krótkookresowych zmian względny udział poszczególnych klas społecznych i grup zawodowych w do­chodzie narodowym rozwiniętych krajów kapitalistycznych nie uległ w ostatnich dziesięcioleciach istotnym zmianom na korzyść mas pracujących.O wiele wyższy poziom teoretycznej argumentacji cechuje koncepcje Johna Kennetha Galbraitha, profesora Uniwersytetu w Harvard, byłego doradcy prezydenta J. F. Kennedyego. Główne jego prace to American Capitalism. The Concept of Countervai­ling Power, 1952 Amerykański kapitalizm. Koncepcja siły równo­ważącej i The Affluent Society, 1958 Społeczeństwo obfitości . W pracach tych próbuje on przedstawić kierunek strukturalnej ewolucji amerykańskiej gospodarki, wskazać jej mocne i słabe strony, nakreślić program pozytywny.Galbraith uważa, że współczesny kapitalizm amerykański jest w zasadzie „zdrowym” systemem gospodarczym. Zanik konku­rencji, związany z procesem powstawania wielkich korporacji i monopoli, zmienił jedynie tradycyjny mechanizm funkcjonowa­nia systemu, ale nie naruszył jego gospodarczej racjonalności i efektywności. Stało się to dzięki powstaniu „siły równoważącej” — w postaci wielkich zrzeszeń nabywców i sprzedawców, która automatycznie przeciwdziała tendencji do monopolistycznego nad­używania władzy gospodarczej. Najważniejsze elementy tej „siły” to różnego typu zrzeszenia konsumentów, farmerów, związki zawodowe, które . wspomagane przez państwo zapewniają wła­ściwe funkcjonowania gospodarki. Siła organizacji pozwala im skutecznie przeciwstawić się monopolom i zmusić je do działania racjonalnego, efektywnego, ale nie szkodzącego interesom szero­kich rzesz konsumentów. „Siła równoważąca”, zdaniem Galbrai­tha, rozwija się żywiołowo zastępując przestarzały, w warunkach koncentracji i centralizacji gospodarki, mechanizm tradycyjnej konkurencji.Galbraith w The Affluent Society podjął ekonomiczno-socjo­logiczną analizę niedostatków amerykańskiego kapitalizmu. Po­zostając pod silnym wpływem T. B. Veblena, atakuje przede wszystkim nawyki myślowe habits of thought i „mądrości kon­wencjonalne” conventional wisdom większości amerykańskiego społeczeństwa.Przyczyny pewnej wadliwości funkcjonowania amerykańskie­go kapitalizmu tkwią, jego zdaniem, w obiegowej interpretacji rzeczywistości. Interpretacja ta opiera się bowiem na teorii eko­nomii końca XVIII i początków XIX wieku, „ekonomii niedo­statku dóbr niezbędnych dla zaspokojenia materialnych potrzeb społeczeństwa”. Tezy tej ekonomii przestały być prawdziwe w „społeczeństwie obfitości”, które już osiągnęła amerykańska gospodarka. „Ekonomia niedostatku” daje więc fałszywą inter­pretację współczesności, co znajduje odbicie w praktyce gospo­darczej jednostek i w polityce państwa, prowadząc do narastania sprzeczności w funkcjonowaniu gospodarki.Na czym polegają te sprzeczności? Przede wszystkim tkwią one w zafascynowaniu problemem produkcji i wzrostu bogactwa. „Rynek pojmuje się jako arenę walki, w której zwyciężają naj­zdolniejsi, a biedę traktuje się jako zasłużony los niezdolnych do walki o byt. Jednocześnie — ponieważ celem produkcji jest zdobycie pieniędzy — wytwarza się to, co można sprzedać, na czym można zarobić. Jest to niesłuszne w epoce, gdy więcej lu­dzi umiera w Stanach z nadmiaru żywności niż z jej niedosta­tku . . . gdy dla wielu ludzi ubiór przestał służyć osłanianiu ciała, a posiada, podobnie jak upierzenie, niemal wyłącznie sens ero­tyczny” . Rozwinięte kampanie reklamowe za swój główny cel uważają skłonienie nabywców do kupowania dóbr nieraz całko­wicie im niepotrzebnych. W tych warunkach wzrost ogólnego poziomu produkcji nie ma nic wspólnego ze wzrostem dobrobytu. Oznacza jedynie, że proces tworzenia potrzeb przesuwa się na wyższy poziom, wymagający zwiększenia produkcji dla zaspoko­jenia nowych, w istocie pozornych potrzeb.W parze ze wzrostem produkcji nie idzie jednak, zdaniem Galbraitha, powszechny dobrobyt ani właściwe kierunki kon­sumpcji. Istnieją nadal obszerne okręgi pauperyzmu wśród tych, którym się nie powiodło. Istnieją dalej niezaspokojone potrzeby w sferze usług, zwłaszcza usług nieodpłatnych lub częściowo tylko odpłatnych. Usługi te powinno świadczyć państwo. Utrzy­muje się jednak nadal stan tradycyjnej nieufności do rozsze­rzenia działalności państwa jako czynnika utrudniającego pry­watną działalność gospodarczą. Każdy wzrost wydatków publicz­nych na cele usług nieodpłatnych dla ludności interpretuje się jako zamach na wolność gospodarczą lub jako okazję do alar­mowania opinii publicznej groźbą socjalizmu. „Jednym z prze­jawów tego jest gwałtowność, z jaką dowodzi się, że państwo nic nie produkuje, że jest bezpłodną nierządnicą .. . Stanowisko ta­kie implikuje dość naciągnięty argument — czyni ono z oświaty rzecz nieprodukcyjną, a wytwórcę sedesów toaletowych dla szkół uważa za produkcyjnego. Stanowisko takie zajmuje bardzo po­ważną pozycję w liturgii businessu” 18.O ile te uwagi krytyczne Galbraitha pod adresem gospodarki amerykańskiej mają istotną wartość, to stosunkowo mało prze­konywający wydaje się jego program pozytywny. Uważa, że konieczna jest zmiana nastawienia psychicznego społeczeństwa amerykańskiego, ale nie rozumie, że nie jest to możliwe bez zmiany kapitalistycznych stosunków produkcji. Bez tej zmiany niewiele da rozbudowa systemu zasiłków dla bezrobotnych, jaką proponuje Galbraith, oraz wątpliwa wydaje się możliwość zasad­niczego rozszerzenia zakresu działalności państwa. Wymaga to dodatkowych środków, których nie można uzyskać bez ograni­czenia wydatków zbrojeniowych, a w ich poważniejszą redukcję w istniejących warunkach Galbraith raczej nie wierzy. Wątpliwe są również możliwości podniesienia obciążeń podatkowych, zwła­szcza że Galbraith nie Wprowadza tu rozróżnienia dochodów lud­ności i zysków wielkich korporacji. Koncepcje Galbraitha za­wierają wiele trafnych analiz, nie wnoszą jednak wiele nowego w części pozytywnej, ponieważ nie dostrzega on, że likwidacja sprzeczności wymaga zasadniczych przekształceń podstaw sy­stemu kapitalistycznego.

[Głosów:1    Średnia:4/5]

Comments

comments