ODRZUCENIE MARSISTOWSKIEJ TEORII
Przed wystąpieniem rewizjonistów ortodoksyjna interpretacja teorii kryzysów Marksa nie była jednolita. Jedni jego zwolennicy nawiązywali do tych wątków zawartych w Kapitale, które doszukiwały się przyczyn kryzysów w dysproporcjonalnym rozwoju gospodarki kapitalistycznej. Inni natomiast sięgali do koncepcji niedostatecznej konsumpcji, interpretując ją zresztą raczej w duchu Sismondiego niż Marksa. Nie rozumiano na ogół, że teoria podkonsumpcji i dysproporcjonalności, to — jak twierdził Lenin — w gruncie rzeczy dwie strony tego samego zagadnienia.Rewizjoniści, nawiązując do owych dwóch wątków w interpretacji kryzysów, zaczęli swą krytykę od wskazania na rzekome sprzeczności w poglądach marksistów. Sami wszakże nie zaprezentowali bynajmniej koncepcji jednolitej. Tak jak ortodoksi, rozbili się oni na dwa wyraźne obozy, z których jeden m. in. E. Bernstein, R. Calwer tłumaczył kryzysy dysproporcjami i w monopolach oraz w rozwoju systemu bankowego dopatrywał się możliwości ich zlikwidowania w kapitalizmie; drugi tłumaczył kryzysy podkonsumpcją i wskazywał na militaryzm jako na skuteczne lekarstwo przeciw wszelkim zakłóceniom gospodarczym. Rezultat dociekań obu tych nurtów był zresztą jednakowy: tzw. teoria zorganizowanego kapitalizmu. A oto jej uzasadnienie w bernstei-nowskiej wersji, wychodzącej z założenia dysproporcjonalności.W kapitalizmie nadprodukcja do pewnego stopnia jest nieunikniona, jednak nadprodukcja w oddzielnych gałęziach produkcji nie musi pociągać za sobą ogólnego kryzysu. Aby kryzys taki mógł nastąpić, pewne gałęzie produkcji muszą mieć tak wielkie znaczenie jako konsumenci wytworów innych gałęzi, by zastój w pierwszych paraliżował i te ostatnie lub pozbawiał je środków do prowadzenia dalszej produkcji. Sytuacja taka powstaje jednak tylko wtedy, gdy rynek pieniężny doświadczy klęska zachwiania S1ę systemu kredytowego. Tymczasem można zaobserwować, że im bogatszy jest dany kraj, im bardziej rozwinięty system kredytowy, tym mniej prawdopodobne jest zjawisko ogólnego kryzysu, zwiększa się bowiem możliwość usunięcia zakłóceń gospodarczych. Zresztą nie sama tylko nadprodukcja wywołuje kryzys, ale i zbyt śmiałe spekulacje paraliżujące rynek pieniężny. Dopiero rynek pieniężny wywiera nacisk na przedsiębiorstwa przemysłowe. Kredyt podlega jednak obecnie ostrej kontroli bankowej i dlatego stajemy się świadkami bezkryzysowego rozwoju kapitalizmu. Podobną rolę odgrywają również monopole. Są one w stanie planować i regulować produkcję nawet w skali międzynarodowej. Oddziaływają na wzajemny stosunek między podażą a popytem w takim stopniu, że niebezpieczeństwo kryzysów znacznie się zmniejsza.Rozumowanie Bernsteina cechuje naiwność. Nie stara się on nawet udowodnić, dlaczego to monopole są w stanie regulować produkcję i na czym dokładnie polegać mają owe zmiany w systemie pieniężnym, które ratują kapitalizm przed kryzysami. Podobnie ma się rzecz z innymi socjaldemokratami, którzy próbowali — bez powodzenia — uzasadnić bieg myśli Bernsteina.Drugi nurt reprezentował przede wszystkim Max Schippel. Wyszedł on z założenia, że kryzysy rodzi niedostateczna konsumpcja. Im więcej zatem społeczeństwo konsumuje, tym mniejsze jest niebezpieczeństwo kryzysu. Nie jest jednak obojętne, z jakim wzrostem konsumpcji mamy do czynienia. Jeśli bowiem nastąpi wzrost konsumpcji produkcyjnej, to jej skutkiem będzie wzrost masy wartości użytkowych, có w następnym okresie spotęguje tendencję do kryzysów. Dopiero gdy wzrost konsumpcji dotyczyć będzie ludzi, którzy ze swej strony niczego nie wytwarzają, kryzysom da się zapobiec. Najskuteczniejszą formę zapobiegania kryzysom stanowi wszakże konsumpcja państwa i to w drodze militaryzacji gospodarki. Wynika to z faktu, iż technika wojenna nieustannie się zmienia, co wpływa na ciągłe odnawianie się popytu ze strony państwa. Ostatecznie Schippel dochodzi do wniosku, że socjaldemokracja nie powinna zwalczać militaryzmu. Niesie on z sobą nie tylko stabilizację gospodarczą, ale także szansę przekształcenia się wojska w armię ludową. Rozwój militaryzacji jest więc jedną z dróg wrastania kapitalizmu w socjalizm.Przeciwko temu odłamowi rewizjonizmu najostrzej wystąpiła R. Luksemburg, dając świetny zaczątek analizy roli sektora militarnego w gospodarce kapitalistycznej Główny wniosek płynący z rewizjonistycznej teorii akumulacji da się ująć następująco. W krajach wysoko rozwiniętych liczba robotników — w tradycyjnym tego słowa znaczeniu — maleje wskutek następujących procesów:1 dekoncentracji własności przyczyniającej się do absolutnegowzrostu liczby kapitalistów, która stwarza przed wieloma robot-nikami szansę przekształcenia się w drobnych posiadaczy kapi-tału;2 wzrostu liczby robotników wykwalifikowanych;3 wzrostu dobrobytu mas pracujących w ogóle, co zmieniaoblicze ekonomiczne i polityczne nawet tych, których można za-liczyć jeszcze do tradycyjnego proletariatu.Wnioski te prowadziły do odrzucenia marksowskiej definicji klasy. Kryterium podziału klasowego dla rewizjonistów nie stanowiła własność środków produkcji, lecz własność w ogóle zależna od wysokości uzyskiwanych dochodów. Ponieważ dochody zarówno proletariatu, jak i rozrastających się klas średnich rosną, przeto z czasem powstać musi sytuacja, w której dochody wszystkich klas społecznych ulegną wyrównaniu. Wraz z tym znikną stopniowo sprzeczności klasowe i klasy, a kapitalizm wrośnie’ w socjalizm.W tych warunkach zwycięstwo socjalizmu w drodze rewolucji jest nieprawdopodobne. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że v/ społeczeństwie kapitalistycznym zanikają te siły społeczne,które odegrać miały rolę nosiciela rewolucji. Partia zatem musi zmienić swój program i opartą na nim praktykę. Nowy program musi uwzględniać zmiany zachodzące w układzie sił klasowych. Przede wszystkim wzrastająca warstwa średnia, dzięki swemu pochodzeniu i innym warunkom, jest ściśle związana z dążeniami ruchu robotniczego. Nietrudno pozyskać dla socjaldemokracji uczucia i serca tych ludzi. Jednakże dotychczasowa teoria partii, przepowiadająca tym warstwom rychłą zagładę zarówno w obecnym ustroju, jak i w przyszłym społeczeństwie socjalistycznym, oddalała je od siebie.Partia musi więc wyraźnie stwierdzić w swym programie, że warstwa średnia zachowa swe pozycje także w przyszłym społeczeństwie. Bez tego nie może pozyskać warstw średnich, a bez ich pozyskania nie może zwyciężyć. Wbrew woli większości ludności socjalizmu przecież wprowadzić niepodobna.Poza tym owa warstwa jest z natury swej nierewolucyjna. Brak jej kontaktu z rewolucyjnym oddziaływaniem postępu technicznego, brak skoncentrowania w dużych ośrodkach przemysłowych. W związku z tym proletariat, chcąc warstwę tę pozyskać, musi zrezygnować z teorii rewolucji i przejść na drogę reform.Obok tego w kapitalizmie — twierdzą rewizjoniści — przebiega proces łagodzenia sprzeczności klasowych, co także wywołuje konieczność porzucenia drogi rewolucyjnej. Owo łagodzenie sprzeczności ma u swych podstaw omówioną już tendencję do wyrównywania się dochodów.Wszystko to nie oznacza wszakże, że zwycięstwo socjalizmu, wobec braku subiektywnych przesłanek rewolucji, nigdy nie nastąpi. W społeczeństwie kapitalistycznym, chociaż dokonuje się w nim proces dekoncentracji własności, odbywa się przecież jednocześnie koncentracja przemysłu. Prowadzi ona do uspołecznienia produkcji, rodzą się zatem i rozwijają obiektywne przesłanki socjalizmu.Uznając narastanie obiektywnych przesłanek socjalizmu, rewizjoniści rozwiązywali jednak to zagadnienie zupełnie inaczej niż ortodoksi. Przede wszystkim negowali narastanie sprzeczności między siłami wytwórczymi a stosunkami produkcji. Ich zdaniem Marks nie miał żadnych podstaw do sformułowania tezy mówiącej o nieuchronności ukształtowania się w kapitalizmie takiej sytuacji, w której poziom sił wytwórczych nie mieściłby się w ramach istniejących stosunków produkcji. Nowe siły wytwórcze nie mogą nigdy powstać bez nowych stosunków produkcji, nie mogą więc nigdy rozwinąć się szybciej niż te ostatnie. Najpierw rodzą się nowe stosunki produkcji i dopiero one wznoszą na wyższy szczebel poziom sił wytwórczych, a nie na odwrót. Dowodem, że tak jest istotnie, był argument, że kapitaliści przeciwstawiają się zawsze stosowaniu nowych wynalazków technicznych, o ile okazują się one droższe od siły roboczej, którą mają zastąpić. Ten fakt hamuje nadmierny rozwój sił wytwórczych i nie pozwala im znaleźć się w sprzeczności ze stosunkami produkcji. Dopiero gdy w łonie kapitalizmu zrodzą się nowe, socjalistyczne stosunki produkcji, dopiero one będą w stanie powołać do życia nowe siły wytwórcze. Tak więc sprzeczność między społecznym wytwarzaniem a indywidualnym przywłaszczaniem nie daje się wyprowadzić z konfliktu między siłami wytwórczymi a stosunkami produkcji i dlatego sprowadzić ją można co najwyżej do sfery podziału. Konflikt między starymi a nowymi stosunkami produkcji przebiega zatem w atmosferze walki o udział w wytworzonym produkcie.Podczas gdy Marks wyprowadzał sprzeczność między społecznym wytwarzaniem a prywatnym przywłaszczaniem wprost z kapitalistycznych stosunków produkcji, rewizjoniści sprowadzają ją wyłącznie do sfery podziału. Socjalistyczne stosunki produkcji powstają już w warunkach kapitalizmu wskutek upaństwowienia, komunalizacji, a nawet monopolizacji przedsiębiorstw. Tak jak kapitalistyczne stosunki produkcji zrodziły się w łonie feudali-zmu, tak socjalistyczne stosunki produkcji rozwijają się w łonie kapitalizmu.Oczywiście na straży starych stosunków produkcji stoi klasa kapitalistów. Jednak pewna część tej klasy zainteresowana jest we wprowadzaniu nowych stosunków produkcji, a więc w budowaniu zrębów socjalizmu. Są oni zainteresowani w rozwoju szkół, urządzeń wodociągowych, instalowaniu sieci elektrycznej, czyli wzbogacaniu uzbrojenia terenu, przez przedsiębiorstwa państwowe, ponieważ podnosi to wartość ich gruntów, budynków itd. Z tą częścią kapitalistów musi zjednoczyć się proletariat, by wspólnie budować socjalizm.Opór pozostałej grupy kapitalistów łatwo złamać za pomocą państwa. Ale państwo — zgodnie z teorią marksistowską — jest machiną służącą do uciskania jednej klasy przez drugą, a więc państwem strzegącym interesów tej klasy, którą reprezentuje. Tak oto konsekwentnie rodzi się potrzeba rewizji marksowskiej nauki o państwie; dawna definicja państwa w obecnych warunkach stała się przestarzała. Tam, gdzie istnieje równe prawo wyborcze, z reguły większość we władzach może zdobyć proletariat pospołu z warstwami średnimi i częścią kapitalistów, zainteresowanych w procesach nacjonalizacji i komunalizacji części urządzeń wytwórczych. Stąd konkluzja: współczesne państwo jest po prostu odzwierciedleniem stosunku sił partii politycznych. W tym stanie rzeczy trzeba zdobyć większość w parlamencie dla socjaldemokracji i partii radykalnych, a państwo, będące odzwierciedleniem układu sił partii politycznych, stanie się państwem socjalistycznym. Władza zostanie zdobyta pokojowo, bez rewolucji.Ponadto w kapitalizmie przebiegają inne jeszcze procesy ekonomiczne, społeczne i polityczne, które samorzutnie rzekomo prowadzą do wrastania tego ustroju w socjalizm. Gospodarkę socjalistyczną ma charakteryzować brak produkcji towarowej. Przez zniesienie produkcji towarowej rozumiemy warunki, w których podział wytworzonych dóbr przebiegałby proporcjonalnie do poniesionych wysiłków lub też odbywał się nieodpłatnie.We współczesnym kapitalizmie istnieje szereg gałęzi produkcji, które ten warunek spełniają. Jeśli elektrownia miejska, będąca własnością władz komunalnych, produkuje prąd do oświetlania ulic, placów itd., to prąd ten nie jest już towarem, nie trafia bowiem do konsumenta drogą wymiany, lecz drogą bezpośredniego podziału. Mamy więc do czynienia ze zniesieniem produkcji towarowej jeszcze w łonie społeczeństwa kapitalistycznego.Podobnie ma się rzecz z płacą roboczą w przedsiębiorstwach państwowych i komunalnych. Przedsiębiorstwa te oparte są na socjalistycznych stosunkach produkcji. Te zaś dają możność nieograniczonego wprowadzania nowej techniki. Nowoczesna technika stwarza podstawę wzrostu wydajności pracy. Wzrost wydajności pracy stwarza warunki do wzrostu dochodów. Wzrastające dochody muszą się w końcu wyrównać. Wraz z tym nastąpi zniesienie klas, gdyż zdaniem rewizjonistów, kryterium podziału klasowego stanowi wysokość dochodów.I oto mamy gotowy socjalizm, w którym nie ma produkcji towarowej, własności prywatnej, płacy, wyzysku klasowego itd. Tak więc socjalizm nie jest sprawą przyszłości, lecz teraźniejszości. Problem tkwi tylko w tym, że cel — socjalizm — jeżeli liczyć będziemy na jego samoczynne urzeczywistnienie drogą opisanych procesów ekonomicznych, jest sprawą dość odległą. Przed ruchem robotniczym stoi jedno tylko zadanie: przyspieszenie — przy pomocy forsowania odpowiednich reform — samorzutnego procesu wrastania kapitalizmu w socjalizm. Oto sens znanej tezy Bernsteina „ruch jest wszystkim, cel niczym”. Cel bowiem sam zbliża się do nas. Do ruchu robotniczego należy zadanie szybszego jego urzeczywistnienia.Znając całokształt krytyki rewizjonistów pod adresem teorii marksistowskiej, możemy już odpowiedzieć na postawione we wstępie do niniejszego rozdziału pytanie: czy i w jakim stopniu rewizjonizm wypełnił obietnicę dostarczenia ruchowi robotniczemu nauki „czystej”, opartej wyłącznie na dających się sprawdzić „faktach”.Negatywna odpowiedź na to pytanie nie może budzić wątpliwości. Zarówno bowiem nowa teoria akumulacji, jak i próba podważenia konieczności występowania kryzysów w kapitalizmie, okazały się nieporozumieniem, nie znajdującym potwierdzenia w rzeczywistości. Próba udowodnienia dekoncentracji własności jako przeważającej w przemyśle tendencji, która mogła znaleźć potwierdzenie w statystykach obejmujących co najwyżej krótkie okresy, nie da się udowodnić wtedy, gdy badać będziemy gospodarkę kapitalistyczną na przestrzeni całego jej żywota.Próba analizy wpływu postępu technicznego na położenie proletariatu, podnosząca niewątpliwie nie dostrzegany dotąd, choć nabrzmiały problem i zawierająca nawet pewne konstrukcyjne elementy jak myśl, iż rozwój techniki w kierunku automatyzacji prowadzi do wyzwolenia się człowieka spod degenerującego jego siły fizyczne i umysłowe wpływu maszyny , uwieńczona została wszakże zgoła błędnym i sprzecznym z faktami wnioskiem o zanikaniu ekonomicznej zależności pracy od kapitału. Nawet słuszny w swym założeniu atak na teorię zubożenia bezwzględnego, traktowaną przez niektórych ortodoksów jako dogmat, zakończył się nie tyle odrzuceniem owej koncepcji, ile zakwestionowaniem teorii wartości dodatkowej i konieczności wyzysku.Jeszcze smutniejszy los przypadł w udziale nowej, rewizjonistycznej analizie roli monopoli w gospodarce kapitalistycznej. Także tutaj okazało się, że tezy rewizjonistów sprzeczne są z faktami. Monopole nie tylko nie łagodzą tendencji kryzysowych, lecz zgoła je zaostrzają 10. Nie bez znaczenia jest tutaj fakt wkroczenia państwa w życie gospodarcze w postaci różnego rodzaju interwencji. Gdyby monopole rzeczywiście były w stanie zaradzić gorączce kryzysowej, taka interwencja nie miałaby ekonomicznego uzasadnienia.Jeśli dwa filary, podtrzymujące rewizjonistyczną koncepcję wrastania kapitalizmu w socjalizm, nie wytrzymały próby konfrontacji z rzeczywistością, to i sama ta koncepcja, opierając się na fałszywych przesłankach, nie mogła sprawdzić się w życiu 11.Czym więc zakończył się rewizjonistyczny program „odnowy” teorii ruchu robotniczego? Bynajmniej nie „oczyszczeniem” teorii Marksa z „przestarzałych” jej elementów, dostosowaniem jej do zmienionej rzeczywistości. Taki program, słuszny w swym założeniu, wysunęli podówczas wszyscy niemal marksiści Jednak podczas gdy jedna grupa znana pod nazwą marksistów ortodoksyjnych starała się znaleźć źródła odnowy w samym systemie Marksa mniej lub bardziej szeroko ujętym, rewizjoniści źródeł tych szukali poza tym systemem uważając, że marksizm nie może stać się nawet punktem wyjścia nowej teorii. W dodatku większość ich przedstawicieli znalazła sobie nowy punkt zaczepienia w teoriach „socjalizmu z katedry”, angielskiego fabianiz-mu itp. Rewizjonizm pod względem teoretycznym nie był prądem oryginalnym. W naczyniach „czystej nauki” karmiono więc ruch robotniczy tendencyjną i partyjną drobnomieszczańską ideologią reformatorską.